sobota, 12 kwietnia 2014

Echo [1]

Słyszała troskliwy, uspokajający szept.

"Mamo, tęsknię!"

Ciche echo słów "Nie bój się, kocham Cię" odbijało się w otoczeniu, a postać kobiety zaczęła blednąć.

"Mamo, zostań!"

Sylwetka zaczęła jej machać na pożegnanie, mówiąc, że sobie bez niej poradzi. Łzy zaczęły kapać po
policzkach jej śpiącej córki, choć nie była tego świadoma.

"Mamo, nie poradzę sobie bez Ciebie!"

"Zagadka, zagadka", "A i W" mieszały się w jeden dźwięk. Wyglądały one na wskazówki.

"Mamo, co ja mam zrobić?"

"Masz ich odnaleźć. Odnaleźć"

Zniknęła w odmętach dymu, a do oczu jej córki zaczęło docierać światło poranka.
- Mamo, nie! - dziewczyna gwałtownie podniosła się z poduszki. Jej szloch był cichy, jakby chciała ból pokonać sama, bez niczyjego udziału. Był tylko ból i pustka.
Od jedenastu dni ten sam sen... Bo jedenaście dni temu ona, Carina Vogt przeżyła wielką stratę. Straciła matkę.
Pustostany. Bezwładne, zimne ciało. Kałuża krwi. Pistolet. Policja. I zdanie "Ze wstępnych oględzin wynika, że to było samobójstwo".
Ale nikt w to samobójstwo nie wierzył. Katrin Vogt nie miała powodu, by się zabić. Córka osiągała znaczące sukcesy sportowe, a mąż awansował na coraz wyższe stanowiska.
Ale kilka dni przed śmiercią chodziła wyraźnie posępna, czasem siedząc przed kubkiem kawy i miętoląc kartkę z tajemniczą wiadomością. Włączając się w życie rodzinne zakładała maskę szczęścia i radości.
Skrywała jednak sekret.
- Cześć, tato - mruknęła Carina do swojego taty nerwowo stojącego w przedpokoju z jakimś gościem - Możesz mi powiedzieć, co on tu robi, ten palant?
- Spokojniej, Caro. Musimy pilnie porozmawiać. Bardzo pilnie - pan Danny skierował wzrok na młodego mężczyznę.
- Andreas Wank we własnej osobie - zaśmiała się Carina z ironią - Co cię tu sprowadza?

"A może to ten tajemniczy A. ze snów?"

- Uspokój się. Ta sprawa jest poważniejsza, niż myślisz. Przyznam, mam ochotę powiedzieć Ci coś równie niemiłego, ale to nie czas, ani miejsce. Ani tym bardziej sytuacja - powiedział spokojnie skoczek.
- Wejdźmy do salonu - mruknął pan Vogt nieco zażenowany tą krótką dyskusją.
Usiedli na krzesłach, wbijając spojrzenia w blat stołu niczym gwoździe.
- Musimy Ci coś powiedzieć, Carino - zaczął ojciec - Bo ty... Bo on jest Twoim bratem.
- Nie pieprzcie farmazonów. Jak wy możecie coś takiego mówić? - mruknęła, a mało widoczna łza spłynęła jej po policzku.
- To prawda - skwitował Andreas, podsuwając w stronę Vogt niebiesko-czerwoną teczkę.
Drżącymi rękami otworzyła ją. Znajdowały się tam dokumenty adopcyjne, zdjęcia.
Były też listy. Od jej matki... Od ich matki do niego.
- Nie wierzę - Carina miała już wstać, gdy Andreas delikatnie chwycił jej rękę.
- Poczekaj. To nie koniec.
- Andreas zostaje z nami przez kilka dni. On przeżywa to samo, co my. Poznalibyście się z nim bliżej.
- My się już za dobrze znamy - warknęła brunetka - A zresztą, róbcie co chcecie. Jeżeli ma spać u mnie, to ma się odgrodzić. Teraz przepraszam, ale muszę iść - Vogt najszybciej, jak tylko mogła pobiegła do swojej sypialni.
Ukryła twarz w poduszce. Płakała. Znowu.

Przez cały dzień omijali się szerokim łukiem, aż do tej znowu tak samo ciężkiej, jak inne, dwunastej nocy, podczas której Wank nie mógł spać.
Dręczyly go wyrzuty sumienia. Wiedział coś, czego nie wiedziała Carina, nie wiedział ich ojciec. Wiedział coś, czego nie wiedziała policja. Zamknąwszy oczy, przysięgł sobie, że nic nie powie. Nic a nic. Usta na kłódkę. Tajemnicę miał zabrać ze sobą do grobowej deski, ale czuł, że to będzie niemożliwe.
- Nie! - usłyszał głos przestraszonej Cariny, która potem schowała twarz w dłoniach. Podbiegł do jej łóżka.
- Już, cicho. To tylko sen - objął ją. Gdyby objął ją w innych okolicznościach, pewnie doszłoby do rękoczynów.
- Przepraszam. Oszukuję innych, oszukuję samą siebie. Udaję, że jestem twarda - zaczęła, jąkając się w co drugim słowie.
- Spokojnie. Jesteśmy, chcąc czy nie chcąc, rodziną. To dobry moment na próbę budowy zaufania - Andreas spojrzał w okno, w którym kryło się rozgwieżdżone, nocne niebo.
- Ty... Ty musisz mi pomóc. Muszę... musimy odnaleźć zabójcę mo... naszej mamy - szlochnęła Carina.
- Mówili, że to samobójstwo - nie był to wygodny temat dla Wanka.
- Od dwunastu nocy śni mi się mama mówiąca o odnalezieniu jakichś "ich" i mówi o literach A. i W. Ponadto w ostatnich dniach życia była osowiała, czytając jakąś kartkę - odpowiedziała dziewczyna.
- Jak chcesz, to możemy jutro przeszukać dom - zaproponował Andreas, licząc, że nie ma tu żadnych śladów.
- Masz kontakt z Marinusem? On może nam pomóc - zapytała nagle skoczkini.
- Mam do niego numer. Zadzwonimy jutro.
- To do rana. Może zasnę - Carina ułożyła się na poduszce, próbując oddać się objęciom Morfeusza.
Andreas ukrył twarz w dłoniach, nie wiedział co zrobić. Marinus, jako policjant, mógł węszyć za daleko. A to mogło zagrażać jego życiu, życiu Cariny, życiu Danny'ego. Wersja o samobójstwie była najkorzystnjejsza dla wszystkich.
- Będę milczeć jak grób - szepnął sam do siebie, wracając do swojego łóżka.
____________________________
Pierwszy rozdział kryminalnej, niemieckiej historii już jest! Miał być wcześniej, ale nie pozwolily na to sprawy techniczne. To taka odmiana po typowych opowiadaniach o miłości, choć zakochanie też się pojawi ^^
Miłego czytania, pozdrawiam!