"Tak się boję,
o siebie,
o siebie,
że zostanę sam
o swój psychiczny stan"
- Ada, będzie dobrze! - Ewa przytuliła ją, a potem objąwszy ją zaprowadziła do salonu. Kamil wziął jej rzeczy na górę, do jej pokoju, tam, gdzie miała mieszkać przez jakiś czas.
Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze tu wróci. Przebywała w ich domu rozpoczynając pierwszy rok studiów artystycznych. Potem jednak zjawił się w jej życiu Maciek, mówiąc jej, że się w niej zakochał i jest dla niego ważna. Byli razem przez kolejne dwa lata, w międzyczasie przeżywając śmierć ukochanej starszego brata Maćka a zarazem jej przyjaciółki. Znosiła oskarżenia Kuby, a Maciek zawsze stawał po jej stronie. Teraz jednak straciła go i musiała sobie z tym poradzić. Nie wiedziała jednak, czy w ogóle się z tym pogodzi.
Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze tu wróci. Przebywała w ich domu rozpoczynając pierwszy rok studiów artystycznych. Potem jednak zjawił się w jej życiu Maciek, mówiąc jej, że się w niej zakochał i jest dla niego ważna. Byli razem przez kolejne dwa lata, w międzyczasie przeżywając śmierć ukochanej starszego brata Maćka a zarazem jej przyjaciółki. Znosiła oskarżenia Kuby, a Maciek zawsze stawał po jej stronie. Teraz jednak straciła go i musiała sobie z tym poradzić. Nie wiedziała jednak, czy w ogóle się z tym pogodzi.
"Bo tyle siebie znam,
ile z ust twych usłyszę
ile z ust twych usłyszę
ile obliczę sam
z czarnych plam
życiorysu".
- Możemy zostać na chwilę same? - zapytała żona Kamila prowadząc roztrzęsioną Adę - Musimy porozmawiać jak kobieta z kobietą.
- Dobrze, nie przeszkadzam - uśmiechnął się lekko Stoch, podnosząc ręce na znak kapitulacji.
Kobiety usiadły na kanapie. Ada przytuliła się głową do oparcia i mocno podkurczyła nogi, jakby chcąc się odciąć od problemów, tego, co ją otacza.
- Pewnie myślisz, że to nie pierwszy i nie ostatni facet w moim życiu i że nie powinnam tak rozpaczać - powiedziała brunetka.
- Dobrze wiesz, że tak nie sądzę - Ewa objęła ją lekko - Dzięki Maćkowi udało Ci się poskładać choć trochę Twoje życie w spójną całość. Ale tak, dam sobie dwie ręce uciąć, że spotkasz w swoim życiu kogoś, kogo pokochasz jak Maćka.
- Nie, Ewuś... mój świat znów runął jak domek z kart. Z Maćkiem miałam spędzić całe życie, miałam się przy nim budzić przez te kilkadziesiąt dni w roku. To on miał być mężczyzną mojego życia - po policzkach Ady zaczęły cieknąć łzy.
- Nie mów tak. Twój książę jest bardzo niedaleko. Jesteś wspaniałą dziewczyną, uwierz w to, że zasługujesz na szczęście - uśmiechnęła się żona jej brata - Jeśli dasz radę, odpowiedz, co się stało, co się dokładniej u Ciebie działo.
Dała radę. Choć pojedyncze łzy podążały trasą przebiegającą przez jej twarz, opowiedziała wszystko. Wszystko o Kubie, Maćku, o tym, jak Twoje szczęście prysło jak bańka mydlana.
Czasami w życiu jest tak, że myśli się o tym, że pech nie omija. Wątpi się w siebie. Traci się wszystko, na czym bardzo zależy. Wtedy trzeba, mimo wszystko, trzeba się nauczyć żyć bez czegoś, kogoś. I choć coś lub ktoś mogło być jak narkotyk, życie okazuje się być w miarę skutecznym odwykiem. Nie można patrzeć wstecz, bo znów chce się wrócić do nałogu. A chodzi o to, by iść naprzód.
- Moje panie, ja nie chcę nic mówić, ale chyba musimy zacząć pakować rzeczy. Jutro Planica - zawołał z kuchni Kamil.
- Już wychodzimy, kochanie - uśmiechnęła się Ewa - Chodź, Ada, jutro nasz wielki dzień.
Wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenie z blondynką natychmiast uciekła do swojego pokoju, by wziąć najbardziej potrzebne jej rzeczy. Od ubrań, iPada po ołówki i kartki papieru, do których była bardzo przywiązana.
Nie zauważyła w kieszeni swojej torebki czegoś, czego w ogóle nie powinno być. Zdjęcie jej i Maćka z czasów, kiedy układali plan na wspólne życie. Oboje uśmiechnięci, z milionami pomysłów. On pomagał jej uporać się z przeszłością. Teraz musiała dać sobie radę sama. Po jej policzkach wędrowały łzy. Położyła się na łóżku i pozwoliła łzom dalej kapać.
- Właśnie dlatego chcę, byś jechała do Planicy - usłyszała znajomy głos jej brata - Nie chcę już patrzeć, jak płaczesz, nie wiedząc, co zrobić, jak Cię pocieszyć - podszedł do niej i objął ją.
- Ty przecież nic nie musisz dla mnie robić.
- Muszę. Dalej jesteś moją małą siostrą - uśmiechnął się i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
- Dobrze, nie przeszkadzam - uśmiechnął się lekko Stoch, podnosząc ręce na znak kapitulacji.
Kobiety usiadły na kanapie. Ada przytuliła się głową do oparcia i mocno podkurczyła nogi, jakby chcąc się odciąć od problemów, tego, co ją otacza.
- Pewnie myślisz, że to nie pierwszy i nie ostatni facet w moim życiu i że nie powinnam tak rozpaczać - powiedziała brunetka.
- Dobrze wiesz, że tak nie sądzę - Ewa objęła ją lekko - Dzięki Maćkowi udało Ci się poskładać choć trochę Twoje życie w spójną całość. Ale tak, dam sobie dwie ręce uciąć, że spotkasz w swoim życiu kogoś, kogo pokochasz jak Maćka.
- Nie, Ewuś... mój świat znów runął jak domek z kart. Z Maćkiem miałam spędzić całe życie, miałam się przy nim budzić przez te kilkadziesiąt dni w roku. To on miał być mężczyzną mojego życia - po policzkach Ady zaczęły cieknąć łzy.
- Nie mów tak. Twój książę jest bardzo niedaleko. Jesteś wspaniałą dziewczyną, uwierz w to, że zasługujesz na szczęście - uśmiechnęła się żona jej brata - Jeśli dasz radę, odpowiedz, co się stało, co się dokładniej u Ciebie działo.
Dała radę. Choć pojedyncze łzy podążały trasą przebiegającą przez jej twarz, opowiedziała wszystko. Wszystko o Kubie, Maćku, o tym, jak Twoje szczęście prysło jak bańka mydlana.
Czasami w życiu jest tak, że myśli się o tym, że pech nie omija. Wątpi się w siebie. Traci się wszystko, na czym bardzo zależy. Wtedy trzeba, mimo wszystko, trzeba się nauczyć żyć bez czegoś, kogoś. I choć coś lub ktoś mogło być jak narkotyk, życie okazuje się być w miarę skutecznym odwykiem. Nie można patrzeć wstecz, bo znów chce się wrócić do nałogu. A chodzi o to, by iść naprzód.
- Moje panie, ja nie chcę nic mówić, ale chyba musimy zacząć pakować rzeczy. Jutro Planica - zawołał z kuchni Kamil.
- Już wychodzimy, kochanie - uśmiechnęła się Ewa - Chodź, Ada, jutro nasz wielki dzień.
Wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenie z blondynką natychmiast uciekła do swojego pokoju, by wziąć najbardziej potrzebne jej rzeczy. Od ubrań, iPada po ołówki i kartki papieru, do których była bardzo przywiązana.
Nie zauważyła w kieszeni swojej torebki czegoś, czego w ogóle nie powinno być. Zdjęcie jej i Maćka z czasów, kiedy układali plan na wspólne życie. Oboje uśmiechnięci, z milionami pomysłów. On pomagał jej uporać się z przeszłością. Teraz musiała dać sobie radę sama. Po jej policzkach wędrowały łzy. Położyła się na łóżku i pozwoliła łzom dalej kapać.
- Właśnie dlatego chcę, byś jechała do Planicy - usłyszała znajomy głos jej brata - Nie chcę już patrzeć, jak płaczesz, nie wiedząc, co zrobić, jak Cię pocieszyć - podszedł do niej i objął ją.
- Ty przecież nic nie musisz dla mnie robić.
- Muszę. Dalej jesteś moją małą siostrą - uśmiechnął się i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
Może warto dać sobie pomóc?
Lubiła Planicę.
Wszystko działo się szybkim rytmem, zaprzeczając przeszłości. Tam odbywały się ostatnie konkursy Pucharu Świata i tam wszyscy wspólnie się cieszyli, bez niesnasek, a urazy były chowane bardzo głęboko. Wspólna zabawa, a także rozgardiasz, jaki panował na widowni, że każdy, bez względu na osiągane wyniki, był radosny.
Ale teraz nie miała nastroju na zabawy. Była smutną outsiderką spacerującą pośród kilkuset wesołych osób - skoczków, osób ze sztabów szkoleniowych, rodzin. I wcale nie miała zamiaru tego zmieniać. Usiadła z daleka od ludzi na trawie, kładąc kartkę na kolanach i delikatnie sunęła po niej ołówkiem. Obok siebie postawiła plastikowy kubek z ciepłą cieczą, która okazała się być malinową herbatą.
- Stochówna! Jak miło Cię widzieć! - usłyszała krzyk Piotrka Żyły.
- Cześć Piotrek! - wykonała coś, co miało być serdecznym uśmiechem. Nie miała jednak chęci na jakiekolwiek rozmowy. Ale, jak Kamil powiedział, "Planica jest najlepszym miejscem na nawiązywanie kontaktów międzyludzkich".
Zauważyła w oczach Wiewióra niepewność. Czuła, że stał między młotem, a kowadłem, między nią, a Maćkiem.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytała lekko.
- Chciałem Ci powiedzieć, że jestem po Twojej stronie. To, co zrobił Maciek, było świństwem. Wierzę w Ciebie, dasz radę - Piotrek z serdecznością poklepał ją po plecach.
- Dzięki. Wiesz, takie słowa były mi potrzebne. Sama w siebie nie wierzę - westchnęła.
- To pora uwierzyć - jego oczy zrobiły się wyraźnie radośniejsze, a jego ręce pociągnęły ją prosto w stronę Słoweńców. Dokładnie, jednego Słoweńca.
- Piotrek, do cholery - zaśmiała się, nie zauważając, że zaraz zderzy się z jednym ze słoweńskiej ekipy - O Matko, bardzo Cię przepraszam - wybąkała przeprosiny w stronę Petera Prevca, który okazał się być jej wybawicielem, łapiąc ją z wyraźnym strachem wypisanym na twarzy.
- Nic się nie stało, Ada - zaśmiał się - Jak ja Cię dawno nie widziałem. Ale nic się nie zmieniłaś.
- Dopiero teraz poznałam, że to Ty. Witaj - kolejny pozytyw wyjazdu do Planicy, mogła pogadać z tymi, z którymi trochę czasu nie rozmawiałaś.
- Aż tak się zmieniłem? - zapytał.
- Ty się nic nie zmieniłeś - pojawił się na jej twarzy lekki zarys uśmiechu.
- Adeńka! No witaj! - usłyszałaś krzyk Jurija Tepesa.
Przybiłaś mu piątkę.
- Tak się dawno nie widzieliśmy. Chyba porwiemy panienkę na jakieś piwko, no nie Peter? - zawołał ni z gruszki, ni z pietruszki Jurij.
- Na pewno, ale nie dziś - wykonała smutną minę, a Tepes z krzykiem "Jeszcze się umówimy" pobiegł do trenera.
- Co u Ciebie? - zaczął Peter - Słyszałem o Twoim roz... Ale nie mówmy o tym. Tu powinnaś się cieszyć.
- Może i tak, ale jakoś mi ciężko. A co u mnie? Studiuję, robię to co lubię. Na tym polu jest akurat dobrze - Ada spuściła wzrok.
Prevc usłyszał wołanie trenera, musiał już iść.
- Przepraszam. Pogadamy jeszcze? - upewnił się.
- Na pewno tak - uśmiechnęła się. Przypatrywała się z daleka sylwetce chłopaka biegnącego do trenera Janusa. Ucieszyła się, że miała kogoś, z kim mogła po prostu pogadać, kogoś spoza kadry.
- Młoda! Gdzie ty się włóczysz? - krzyknął ze śmiechem nagle Janek Ziobro, który szedł z Kamilem.
- Już idę do Was - wróciła po zimną już herbatę i kart.ki. Na jednej z nich zauważyła napisany bardzo koślawym, charakterystycznym pismem liścik
"Gdybyś chciała któregoś z nas poderwać (zwłaszcza mnie, bo jestem piękny i boski, no to już wiesz) lub po prostu pogadać, wbijaj do pokoju 22.
Jurij"
Zaśmiała się w duchu i szybko podbiegła do chłopaków.
"Bo tyle siebie znam
Ile z oczu twych wypatrzeć zdołam
Ile zrozumiem szeptu pod stołem
Tak się boję..."
W końcu wróciła do pokoju.
Każdy, kto ją zobaczył, chciał z nią pogadać, wypytać, co się u niej dzieje. Nie miała już na to ochoty, w duchu była nawet trochę zła na Kamila, że naraził ją na rozmowę z rozentuzjazmowanym tłumem ludzi.
Nie chciała niczego innego, tylko płaczu.
Ułożyła twarz w poduszkę i pozwoliła, by łzy moczyły poduszkę. To, że nieopodal słyszała głos Maćka, sprawiało, że więcej łez leciało jej po policzkach. Niedługo dane jej było płakać, bowiem do jej uszu doszedł dźwięk pukania do drzwi. O dziwo, poszła szybko otworzyć. Potrzebowała też obecności drugiej osoby. Łaknęła dotyku, dobrego słowa.
- Przeszkadz... Ty płakałaś - szepnął jej gość... Peter.
- Proszę, wejdź - powiedziała, pospiesznie ocierając łzy. Szybko zamknęła drzwi.
- Mogę Ci jakoś pomóc? - zapytał troskliwie.
- Nie wiem, Peter - delikatnie zbliżyła swoją twarz do jego. Spojrzała głęboko w jego oczy, po czym musnęła jego usta. Nie wiedziała, co robi.
Pragnęła przecież, prócz płaczu, jeszcze ciepłego dotyku i dobrego słowa.
Wpiła się mocniej w jego wargi. On, zaskoczony, delikatnie się odsunął i zapytał.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
Kiwnęła głową, po czym na nową zaczęła badać fakturę jego warg. Peter zaczął odwzajemniać pocałunek.
Po kilku minutach obdarowywał jej ciało wieloma pocałunkami, czule się z nią obchodząc. Ona zaś w końcu dostała to, co chciała - ciepły dotyk i dobre słowo. I odwdzięczała się za to, błądząc ustami po jego torsie.
Po wszystkim położyła się na jego klatce piersiowej, czując nierówny rytm bicia jego serca i wykonywane oddechy. Zasnęła.
- Gdybyś tylko zdołała jeszcze mnie pokochać - westchnął, całując ją w czoło.
Bo on, Peter Prevc, ten, który ponoć nie miał czasu na miłość, coś ukrywał. Ukrywał, że się zakochał.
Planica to najlepsze miejsce na nawiązywanie kontaktów międzyludzkich. Mało kto jednak wie, jak bardzo bliskich.
___________________________________________________
Jest i Peter! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego, co tu nabazgrałam. Tak trochę słodko-kwaśno wyszło. No i trochę gorzkiego.
Ferie póki co wykorzystuję, zarówno twórczo, jak i sportowo. Mogę być zadowolona z tych dwóch dni, jak na razie. Oby było jeszcze lepiej!
Pozdrawiam! :)
Bardzo mi się tutaj podoba.
OdpowiedzUsuńPlanica rzeczywiście służy nawiązywaniu kontaktów :)
mam nadzieję, że Peter nie zakochał się na darmo :) + uwielbiam Twojego Tepesa ^^
NARESZCZCIE! Ktoś napisał o Peterze(nie jestem pewna czy dobrze odmieniłam jego imię...) jest tak mało o nim:( , ale to opowiadanie zapowiada się tak świetnie. TAK TRZYMAJ!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Ady, wszyscy chcą jej pomóc, a jeszcze bardziej ją ranią przypominając o rozstaniu z Maćkiem. Może lepiej, gdy ktoś z nią po prostu pomilczał? Planica to wyjątkowe miejsce, może tam uda się jej odnaleźć szczęście? Tam spotkała Petera, zakochanego Petera. I oby tego nie pożałowała.
OdpowiedzUsuńJa też lubię Twojego Tepesa, cudny jest ^^
Pozdrawiam :)
Maciek to świnia. Serio. Fajnie, że Ada ma takiego super brata, jakim jest Kamil. No i oczywiście Ewa, która też jest świetną osobą. Kocham Tepesa, serio. Ciekawe czy coś wyniknie z tego, co się wydarzyło między Adą, a Peterem. Szczególnie, że on ją kocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kamil wymyślił taką terapię "szokową" można powiedzieć. Na pewno nie jest łatwo dochodzić do siebie słysząc za uchem głos Macieja. Rozbroił mnie Piotruś, który mimo sztamy z Maćkiem potrafi obiektywnie ocenić i choć rzeczywiście jest między młotem a kowadłem to zachował się bardzo ładnie.
OdpowiedzUsuńAle jest Peter. Ciekawe co z tego wyniknie ;)