wtorek, 21 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [7]

Wszystko skończyło się dobrze, choć na tym szczęściu była jedna plama.
Zachowanie Twojej mamy.
Już nie chodziło o to, że chciała Cię zabić.  Już nie chodziło o to, że na początku Cię nienawidziła.
Chodziło o to, że uciekła po szczeniacku, jak tchórz. Zawsze była dla Ciebie wzorem we wszystkim. To ona imponowała Ci swoją samodzielnością, wytrwałością. Choć widziałaś jej wady, nie przeszkadzały Ci one, bo ją kochałaś. A teraz ona przegrała właśnie sama ze sobą, ze wspomnieniami. Przegrała z Tobą, nieświadoma tego.
Płakałaś długo. Ciężko jest przeczytać z listu "chciałam ją zabić", "nienawidziłam jej". Przez pewien czas nawet byłaś wściekła na Manuela za to, że pokazał Ci te wykreślone litery, w których krył się ból, żal i zagubienie. Próbowałaś ją usprawiedliwiać, dziwiąc się, że Ci nie wychodzi. Nie potrafiłaś się pogodzić z tym, że nijak się nie da wytłumaczyć jej zachowania.
Stałaś przed lustrem w pięknej, białej sukience. Za kilka godzin miałaś zostać panią Fettner. Manuel oświadczył Ci się już po wyjściu ze szpitala i starał się załatwić szybko formalności związane ze ślubem, na razie cywilnym. Odnalazłaś swoją matkę w Szwajcarii, dzięki Simonowi Ammannowi. Niemały udział w jej odznalezieniu miał Morgi, który emocjonalnie zaangażował się w szukanie numeru, adresu. Czegokolwiek o niej. Nie rozmawiałaś z nią. Napisała do Ciebie tylko krótki list.
Usłyszałaś pukanie do drzwi. Była to Kristina, Twoja świadkowa. Ona i Thomas wrócili do siebie, w końcu miłość jest cierpliwa, łaskawa i nie unosi się pychą. Zdążyłaś się o tym przekonać.
- Już przyniosłam spinkę, przymierzymy - uśmiechnęła się szeroko, mając w dłoni spinkę w kształcie kwiata, którą po chwili wpięła Ci we włosy - Pięknie wyglądasz, spójrz.
Spojrzałaś przez chwilę w lusterko, po czym nieśmiało opuściłaś wzrok, który wbiłaś w podłogę.
- Kris... myślisz, że ona przyjedzie? - zapytałaś niepewnie.
- Mam przeczucie, że przyjedzie. Musi, w końcu to ślub jej jedynej córki. Nie martw się na zapas. Powinnaś się cieszyć, to Twój wielki dzień.
- Nie wiem... Nie rozumiem, jak mogła. Ale dobrze, to najpiękniejszy dzień w moim życiu - na Twojej twarzy pojawił się dość szczery uśmiech.
- Choć, już pora - Kristina lekko chwyciła Twoją dłoń.

W urzędzie stanu cywilnego było sporo osób - przyjaciele ze skoczni, rodzina... nie było jednak tej osoby, której najbardziej wyczekiwałaś.
- Kochanie, wszystko w porządku? - zapytał Twój zmartwiony narzeczony.
- Nie ma jej... - szepnęłaś.
- Musi przyjść. Nie może Cię zawieść - Fettner cmoknął Cię w czoło.
- Mam nadzieję - westchnęłaś głośno.
Wszystko działo się bardzo szybko. Przysięga sprawiła, że w Twoich oczach.rozbłysły łzy, które jednak były pełne szczęścia. Wiedziałaś, że dokonałaś najlepszego możliwego wyboru, że swoje życie będziesz dzielić z osobą, która mimo swojego nieokiełznanego charakteru bardzo Cię kocha i liczy się z Twoim zdaniem.
Ale ona tego nie widziała. Jej nie było. Pojawiła się dopiero, gdy było już po wszystkim.
- Dzień dobry, przepraszam - zawołała z marszu.
- Nie uważasz, że zbyt często przepraszasz i zawodzisz własną córkę? - syknął Alex.
- Spokojniej, tato - delikatnie chwyciłaś jego ramię - Mamo... liczyłam na Ciebie. Liczyłam, że będziesz w dniu, który zmieni moje życie. Szkoda, że to był moment, w którym mój autorytet zmienił się we wrak - przez Twoie struny głosowe przeszły bardzo ostre słowa. Takie słowa na ogół ranią. Prawda rani.
- Lena, to nie tak - powiedziała Twoja matka.
- A jak? Zawsze byłam dla Ciebie balastem, tylko czekałaś, aż uda się mi poznać tatę. A te bajeczne słówka z listu, to że mówiłaś, jak mnie kochasz? Puste słowa! Teraz siedzisz w tym Twoim Davos, z jakimś Gregorkiem, o którym bym się pewnie nie dowiedziała, gdyby nie Simon z Thomasem. Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to wyjedź, ale nigdy mnie nie zobaczysz. Nadal nie rozumiem, jak... Jakim cudem zmieniłaś się tak bardzo? Nigdy taka nie byłaś. Ale cóż, pewnie udawałaś - powiedziałaś to, co ciążyło na Twojej duszy i umyśle po jej.ucieczce. Słowa mają moc. Ogromną. Sprawiały Ci jeszcze większy ból.
- Muszę uciec od przeszłości, od Ciebie, chcę nadrobić stracony czas... przepraszam. Bądź szczęśliwa - Lilith równie szybko zniknęła, jak się pojawiła.
- Jak ona może być tak nieodpowiedzialna? - szepnęłaś sama do siebie.
Manuel wtulił Twoje wątłe ciało w swój tors, jakby chcąc zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

Wesele odbyło się, mimo tego zdarzenia.  Byłaś wdzięczna gościom, że nie wypytywali o jej zachowanie, o ten incydent. Niewtajemniczeni wiedzieli jedynie to, że Lilith uciekła i to wystarczyło.
Zbliżał się ostatni taniec tej nocy. Trafiłaś w ramiona Twojego męża, który kołysał Cię w rytm grającej muzyki.
- Manu, obiecasz mi coś? - zapytałaś.
- Wszystko dla Ciebie, kotek - szepnął Ci do ucha.
- Obiecaj mi, że nie pozwolisz mi płakać, że będziemy szczęśliwi, że to koniec złego.Obiecaj - poprosiłaś
- Nie pozwolę Ci płakać, będziemy szczęśliwi, wszystko będzie dobrze. Obiecuję, kochanie - na potwierdzenie swoich słów wpił się w Twoje usta. Słychać było gromkie "Gorzko, gorzko" gości.

Wtedy po raz kolejny przekonałaś się, że słowa mają wielką moc. Uśmiechnęłaś się na wspomnienie tamtej chwili, chwili, która była dla Ciebie zapewnieniem o jego miłości.
- Już jestem! - zawołał radośnie Twój mąż, obdarowując całusem w usta Ciebie i muskając wargami czoło Waszej córeczki, Luny. Usiadł obok Was na kanapie i objął ręką.
- Kochanie, dziękuję - powiedziałaś cicho.
- Za co? - uśmiechnął się Manuel.
- Za to, że jesteś, że Was mam. Bardzo Was kocham. Nie pozwalacie mi płakać, jesteśmy szczęśliwi - wyznałaś.
Nie miałaś kontaktu z matką. Nie czułaś jej obecności. Ale masz kochającego tatę, wspaniałego męża i cudowną córkę. Masz rodzinę, która jest dla Ciebie całym światem. Tylko to się liczyło.
- Mówiłem skarbie, że wszystko będzie dobrze. Też Was bardzo kocham. Tak bardzo bardzo - zaśmiał się Twój ukochany.
Czuliście, że szczęściem będziecie się cieszyć długo. Bo mieliście siebie.
_____________________________________
Halo!
Mam nadzieję, że do końca o mnie nie zapomnieliście. To już koniec historii Leny i Manuela. Smutno mi trochę się rozstawać z nimi, ale niedługo pojawi się początek Ciepło/Zimno z Peterem Prevcem i pewną niepokorną, ale wrażliwą dziewczyną w roli głównej. Tym razem naprawdę niedługo, bo ferie za pasem! Wierzę, że dalej będziecie ze mną!

niedziela, 19 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [6]

Celowała w Waszą stronę.
- Mówiłam Ci, Diethart - powtórzyła kolejny raz - to jest Twój koniec. Zabrałaś mi Manuela, ja zabiorę teraz osoby, które kochasz. Nienawidzę Cię.
Nie przestraszyłaś się jej, postąpiłaś tak, jak się nikt nie spodziewał. Każdy znał Cię jako osobę delikatną, wrażliwą. Dla rodziny jednak byłaś gotowa oddać wszystko, łącznie z życiem.
- Strzelaj - powiedziałaś spokojnie - Strzelaj, na co czekasz?
Manuel, Angela i Twój ojciec spojrzeli na Ciebie z szokiem.
- Dziecko, co ty... - zaczął Alex.
- Spokojnie, tato. Wy nie zasłużyliście. Jej chodzi o mnie. Tylko o mnie, to zemsta - powiedziałaś z chęcią walki w głosie.

Nie bałam się. Po raz pierwszy się nie bałam. Ona jest za słaba, wymięknie.

- Matko, co tu się dzieje?! - krzyknął lekarz - Szybko, proszę dzwonić na policję - zwrócił się do pielęgniarki.
- Cóż, policja nie zdąży, bo już będzie po wszystkim - zaśmiała się szyderczo Sylvia.
- Jak ma nie zdążyć, to strzelaj - powiedziałaś spokojnie - Chyba, że wymiękasz, to nie wygłupiaj się i odłóż tę spluwę.
Fettner patrzył na Ciebie zszokowany. Po jego minie można było wnioskować, że sam chciałby być na Twoim miejscu, że chciałby Cię ochronić. Bał się bardziej od Ciebie.
- Nie bójcie się, ona nie da rady, nie strzeli. Widać, że zaraz przestanie celować - rzekłaś z pewnością

Przejrzałam ja na wylot.

- Czyżby? - syknęła i pewniej chwyciła pistolet. Widząc jednak spokój w Twoich oczach nagle upadła i zaczęła płakać. Jej broń wylądowała na podłodze.
W międzyczasie przyjechała policja. Widział to Morgenstern, który wpadł do sali chcąc dowiedzieć się, co się stało. Ty zaś, gdy wyprowadzono Altenburger, jakby dopiero zdając sobie sprawę z tego, co się stało, zaczęłaś płakać.
- Już dobrze, po wszystkim. Byłaś bardzo odważna. Cicho, już - szeptał Manuel, próbując Cię uspokoić.
- Manu, nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś Wam się stało - załkałaś.
- To moja wina, przeze mnie ona chciała Ci zrobić krzywdę. Nie Ty powinnaś się z tym mierzyć - powiedział ze skruchą Fettner.
- Miałem dobre przeczucia, że coś się zdarzyło. Zobaczyłem tę informację o ucieczce Sylvii i coś mnie tchnęło, by tu przyjechać - przyznał Thomas.
- Dobry z Ciebie przyjaciel, Morgi - powiedział lekko Manuel.
Byli ze sobą blisko, mogli na siebie liczyć. To właśnie z Morgim Fettner dogadywał się najlepiej.
To właśnie Morgi pomagał mu wyjść z dołka po z rozstaniu z Tobą.
Manuel zaś sprawił, że on się nie zagubił po wypadkach, momentach bez formy i rozstaniach z Kristiną.
- Dzień dobry, Florian Stolz, jestem komendantem miejscowej policji. Mogę zamienić z panią Leną kilka słów? Wszyscy Państwo musicie złożyć zeznania, ale chciałbym zacząć od Pani - zwrócił się tu do Ciebie. Kiwnęłaś głową z aprobatą, a wszyscy, na prośbę funkcjonariusza, opuścili salę.
- Pani Diethart, jeżeli Pani tylko gorzej się poczuje, proszę uprzedzić, dobrze? - zastrzegł policjant.
- Dobrze.
- Zacznijmy więc od początku. Co się działo na początku?
- Wpadła tu nagle, nikt nie wiedział, skąd. Zastanawiam się, jak w ogóle weszła do szpitala, dziwne, że nie zauważyli tej broni.
- No dobrze, a jak się zachowywała?
- Była bardzo nerwowa, czułam, że nie strzeli. Działała jak w amoku - wyjaśniłaś spokojnie.
- To była zemsta za coś?
- Tak. Ona była kochanką mojego partnera.
- Pana Fettnera, tak?
- Dokładnie tak.

Cały czas naszego związku stanął mi przed oczami.

- Pani Leno, wszystko w porządku? - zapytał policjant widząc Twoje łzy.
- Tak, wszystko dobrze. Po prostu ona namieszała w naszym życiu bardzo mocno - odpowiedziałaś.
- Możemy kontynuować?
Kontynuowaliście. Pytał Cię o wiele rzeczy - o Wasz związek, rozstanie, jego okoliczności. Nawet Thomas nie wymigał się od wyjaśnień. Badane było wszystko, co mogło być pomocne w postawieniu zarzutów Sylvii. Policja dopiero po kilku godzinach odjechała.
- Tyle nerwów... Nie denerwujcie się, już dobrze - Alex próbował wszystkim dodać otuchy.
- Teraz już może być tylko lepiej. Koniec chorych wydarzeń jak z filmów - szepnęłaś, ściskając rękę Manuela.
Manuel pogłaskał Cię po policzku, słysząc Twój równomierny oddech.
Spałaś

Nie bałam się. Nie bałam się już o Nas, o moją rodzinę.

Manuel tymczasem uważnie czytał list, który otrzymał od Twojej matki już kilka dni temu. Odważył się otworzyć dopiero teraz. Alexa już nie było, nic go nie zwalnia od trenowania austriackiej drużyny. Była tylko Angela, która stała obok niego i widziała czarne znaki pełne bólu i cierpienia na kartce

"Manuelu!
Niestety nie mogę odwiedzić Lenki, choć bardzo bym chciała i kocham ją. Wyjechałam tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Wiem, co możesz sobie pomyśleć... Postąpiłam jak tchórz, ale nie mogłam inaczej. Nie mogę budować muru między nią, a Alexem. Ona na pewno mnie znienawidzi za to, że chciałam ją zabić, że chciałam usunąć ciążę, że nawet nienawidziłam jej za to, że musiałam zrezygnować z własnych marzeń. Tak naprawdę pokochałam ją dopiero wtedy, gdy zdałam sobie sprawę, że mam tylko ją. Byłam egoistką, teraz płacę za to. Płacę za błędy młodości.
Czemu piszę akurat do Ciebie? Bo wiem, że ją kochasz, że ona Ci zaufała. Dlatego jestem przekonana, że najlepiej przekażesz jej treść tego listu.
Nie znajdziecie mnie już w Austrii. Jestem tam, gdzie nie znajdzie mnie nikt.
Bądźcie szczęśliwi, jestem z Wami duchem.
Lilith"

Fettner otarł małą łzę.
- Pani Angelo, co mam zrobić?
- Manuelu, teraz musisz stawić temu czoła, zrobić to, o co prosi matka Leny. Powiedzieć Twojej ukochanej to, co ona napisała - powiedziała z powagą żona Alexa.
- Ma Pani rację, muszę tak zrobić - powiedział Manu, wkładając list do koperty.

_____________________________________
Smutna informacja - jeszcze tylko epilog :(
I chyba ta dobra - niedługo zaczynamy z "Ciepło/Zimno", w roli głównej bardzo utalentowany skoczek słoweński, medalista MŚ (i tu już na pewno wiecie, o kogo chodzi) i siostra najlepszego, polskiego skoczka. Istotną rolę odegra też inny nasz skoczek.
Przepraszam też za te zaległości w komentowaniu blogów i dodawaniu rozdziałów - nadrobię!
Pozdrawiam!

wtorek, 14 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [5]

Obudziłaś się w szpitalu.
Czułaś ciepły dotyk, który bardzo dobrze znałaś. Czułaś delikatny uścisk dłoni i  głaskanie po czole, które zdawało się być pełne troski i miłości.

Manuel. On tu jest. Czuwa przy mnie.

Otworzenie oczu kosztowało Cię dużo sił, jednak udało Ci się to. Za mgłą ujrzałaś Manuela, który po chwili z uśmiechem pocałował Cię w czoło.
- Kochanie, w końcu się obudziłaś. Bardzo się bałem - szepnął.
- Manu - podniosłaś lekko rękę, głaszcząc go po policzku - Długo spałam?
- Cztery dni. Wszystko przez to, że Sylvia w hotelu dodała Ci czegoś do butelki z wodą. Miała dodatkowy komplet kluczy. Nie zgubiłaś ich, tylko ona Ci jej ukradła, potem je podrzuciła. Morgi z Andreasem to odkryli. Policja się tym zajmuje, ale jeszcze jej nie zatrzymali - powiedział strapiony.

Nie rzucała słów na wiatr. Ale nie to mnie martwi. Martwi mnie to, że nie ma mnie przy chłopakach. Przy Alexie. Moim... tacie?

- Cztery dni?! Przecież zaczął się już Turniej Czterech Skoczni, ja powinnam być tam, a ty powinieneś być na Pucharze Kontynentalnym - Twoje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
- Cicho, maleńka. Ja już zawody mam za sobą, a najważniejsza jesteś Ty. Zamiast martwić się o siebie i swoje zdrowie, martwisz się o innych - zaśmiał się cicho.
Zaczął zbliżać swoje usta do Twoich. Delikatnie musnął Twoje spierzchnięte wargi, a Ty zaczęłaś z pasją, ale i lekkością odwzajemniać pocałunek.
- Wszystko będzie dobrze. Tylko wróć do mnie. Kocham Cię - cmoknął Cię w policzek
- Wrócę. Jesteś dla mnie dalej kimś wyjątkowym i ważnym. Postarajmy się teraz, nie zburzmy tego - na Twojej twarzy zagościł uśmiech.

I znów miłość wygrała, jak zwykle. Ale kocham go. I kochałam go wcześniej.

Jego oczy zaczęły blyszczeć mocniej, niż przed chwilą. Manuel był znów Twój. Nie znałaś jednak odpowiedzi na ostatnie pytanie, które Cię nurtowało
- Manuel, powiedz mi... Wiesz, dlaczego Alex nazwał mnie córką? Przecież on nie jest, nie może być moim ojcem - po Twojej twarzy poleciała jedna łza.
- Jest Twoim ojcem. Znam całą historię, ale myślę, że powinnaś ją poznać od niego. Zaraz tu powinien być. Wiesz, w przerwach między konkursami czuwał cały czas przy Tobie, chłopaki też Cię często odwiedzali - odpowiedział Manuel.
- Jesteście najwspanialsi na świecie - oboje zaczęliście się cicho śmiać.
Wasze piękne chwile przerwał lekarz.
- O, pani Lena już się wybudziła, wspaniale. Ale panie Manuelu, powinien Pan nas zawołać. Przecież musimy zrobić badania - zwrócił się do Fettnera.
- Bardzo przepraszam, chyba nie postąpiłem zbyt rozsądnie - spojrzał porozumiewawczo na Ciebie.
- Może i nierozsądnie, ale za to mniej więcej wiem, co działo się w ostatnich dniach - powiedziałaś z serdecznością w głosie.
- Ma pani wspaniałego ojca. Bardzo się o panią troszczył, dbał. Przejmował się pani stanem, podobnie partner. Ma pani na kogo liczyć - rzekła z uznaniem pani anestezjolog.
- Wiem - uśmiechnęłaś się szeroko.

Uśmiech przez niewidzialne łzy. Nagle wszystko się zmieniło, okazało się, że moja matka nie mówiła mi prawdy.

Ty i Manuel zauważyliście na korytarzu Alexandra, który, wyraźnie szczęśliwy, rozmawia z lekarzami. Szybko zakończył rozmowę, gdy Wasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Cichymi krokami wszedł do Twojej sali.
- Może ja lepiej poczekam przed salą. Macie sobie wiele do powiedzenia - powiedział lekko Fettner. Pointner pokiwał głową z wdzięcznością.
- To prawda? To prawda, że jesteś moim ojcem? - zapytałaś cicho.
- Tak... jestem nim, jestem Twoim ojcem, Lenko - odpowiedział z chwilą pauzy Alex.
Łzy, wielkie jak groch zaczęły spadać na Twoje policzki. Spojrzałaś w oczy swojego ojca, które wyrażały spokój.

Spokój. Jedyna rzecz potrzebna w tym momencie. Ale jak ją zachować?

- Wiem, że to zmieniło Twoje życie i to bardzo mocno. Dla mnie też dużo się zmieniło, okazało się, że mam kolejne, wspaniałe dziecko. Chcesz poznać całą historię? - delikatnie chwycił Twoją dłoń.
- Chcę. I nie jestem wspaniała. Nigdy nie byłam - łkałaś. Aleks próbował otrzeć Twoje łzy, których z każdą sekundą jednak przybywało.
- Jesteś wspaniała. Potrafisz wybaczyć, potrafisz walczyć o swoje marzenia, nie chowasz urazy, chociaż to bardzo ciężkie. Nie doceniasz samej siebie, córeczko. A jak to było ze mną i z Twoją mamą? Byliśmy młodzi, głupi, mieliśmy po siedemnaście lat. Zacząłem wtedy jeździć na zawody, zaczynałem swoją karierę. Na obozie poznałem Twoją mamę, była narciarką alpejską. Odziedziczyłaś po niej włosy i usta - uśmiechnął się szeroko, rozpoczynając opowieść - To była taka wakacyjna miłość. Od razu się sobie spodobaliśmy. Przez bite dwa tygodnie chodziliśmy za rękę, zauroczeni sobą. A ostatniego dnia... spotkaliśmy się w moim pokoju... dziewięć miesięcy później urodziłaś się Ty. Lilith jednak nie chciała, bym Ciebie wychowywał razem z nią. Ona już kogoś miała, a ja poznałem Angelę, swoją żonę. Jedyne, co wiem o Twojej mamie to to, że skończyła wychowanie fizyczne i skończyła z narciarstwem alpejskim, gdy skończyłaś siedem lat - zakończył opowieść.
- Poznała mojego ojc... ojczyma, tyrana. Mama po kilkunastu latach się z nim rozwiodła - zdradziłaś jedną ze swoich tajemnic, którą znał tylko Manuel.
- Bił Was? - zapytał krótko Alex. Kiwnęłaś tylko głową, a on bez słowa Cię przytulił.
- Nie pozwolę. Nikt nigdy Ciebie nie skrzywdzi. Nigdy - cmoknął Cię w czoło.
- Al... Tato, czy Twoja rodzina wie o moim istnieniu? - zapytałaś niepewnie.
- Angela wie od początku. Zawsze staraliśmy się o to, żeby dzieciaki znały Ciebie choć trochę z opowieści. Wiedzą, że mają siostrę, która mieszka daleko od nich. Tylko Max i Nina tak naprawdę domyślają się, czemu - wyjaśnił Pointner.
- Akceptują mnie? Nie chcę być zbędnym balastem dla Was - skwitowałaś dobitnie.
- Nie jesteś zbędnym balastem, co ty opowiadasz. Angela tu przyjedzie, bardzo chce Cię poznać. Dzieciaki też, choć trudno było im to przyjąć, bo tego nie rozumiały. Wszyscy bardzo na Ciebie czekają. Jesteś moim dzieckiem, teraz, kiedy mam z Tobą kontakt moim zadaniem jest dać Ci to poczucie bezpieczeństwa, którego nie mogłem dać przez dwadzieścia pięć lat. Choć wiem, że jesteś dorosła to wiem, że wsparcie jest Ci teraz potrzebne jak nigdy - Alexander bawił się Twoimi włosami.
Nagle oboje zauważyliście, jak Manuel prowadzi do sali nieznajomą kobietę.
- Kochanie, masz gościa. To jest Angela, żona Twojego taty.
Kobieta nieśmiało wyciągnęła ku Tobie rękę. Delikatnie ją uścisnęłaś.

Powierz mi swoje tajemnice, zadaj mi Twoje pytania
Och, powróćmy do początku
Biegając w kółko, goniąc się wzajemnie
Zmierzamy osobno w ciszy

Długo rozmawialiście we czwórkę. Dowiedziałaś się, że Angela, tak jak Ty uwielbia siatkówkę. Okazało się, że bardzo chce Ci pomóc, że nie chce zostawić Cię samej, że chce być dla Ciebie jak matka. Waszą rodzinną sielankę przerwała jednak sprawczyni Waszych krzywd, ostatnia osoba, którą lekarze wpuściliby do szpitala.
- O, widzę, że rodzinka szczęśliwa. Mówiłam Ci, Lena, nigdy nie będziesz szczęśliwa - powiedziała, zaciskając ręce na pistolecie.
Ty zaś usłyszałaś głos dobiegający z telewizora, który mówił o kobiecie, która uciekła z transportu policyjnego i która nazywa się Sylvia Altenburger.

Jak ona się tu dostała?

________________________________________________
Trochę Was potrzymam w napięciu, tak luźno przewiduję, że do końca zostały mniej więcej trzy, cztery party, więc trochę z Fettim zostaniemy. Sylvia znów chce zaburzyć szczęście Leny, czy jej się to uda? Zobaczycie za kilka dni :D
Niech już te ferie się zaczną, co? :))

czwartek, 9 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [4]

Zaczęła się Twoja pierwsza wyprawa na zawody Pucharu Świata w roli asystentki fizjoterapeuty. Manuela nie było, ale mialaś doborowe towarzystwo zabawnych ludzi, z Alexandrem Pointnerem na czele, który bardzo się o Ciebie troszczył.

Jak ojciec, którego nie mam od kilkunastu lat. Oszukał, zdradził, zostawił i jeszcze się z tego śmiał...

Brakowało Ci jednak Manuela. Co ciekawsze, nie podejrzewałaś siebie o taką głębokość uczuć do jego osoby. Czułaś, że to, co mówił kilka dni wcześniej w sali konferencyjnej było szczere i byłaś gotowa z nim być. Kochać go taką samą miłością jak wcześniej. Bezwarunkową i prawdziwą.

Nie będzie to błąd?

Bardzo małymi krokami zbliżały się kwalifikacje, więc na skoczni nie było gwarno, a pokoje skoczków pękały w szwach. Mimo tego miałaś mnóstwo pracy przy leczeniu urazów i kontuzji. Ponadto zajmowałaś się rehabilitacją palca Porannej Gwiazdy Morgiego, który bardzo pomagał Ci znieść brak Manuela, podobnie jak Thomas Diethart, który często użyczał swojej ulubionej, różowej świnki z pluszu, w którą zawsze mogłaś się wtulić i wypłakać. Każdy skoczek w kadrze za Twoje "cudowne rączki", jak to określił Wolfgang Loiztl był gotowy wejść w ogień. Tylko oni i trener wiedzieli o wszystkim i tylko im mogłaś zaufać.
Szykowałaś się na spotkanie i rehabilitację z Morgensternem, gdy w pewnym momencie usłyszałaś dzwonek swojego telefonu.
Manuel. Zdecydowanym ruchem palca odebrałaś połączenie
- Co się dzieje? - zapytałaś
- A musi się coś dziać? Po prostu... po prostu tęskniłem za Tobą. I nie umiem zapomnieć o tym, co wydarzyło się w sali konferencyjnej. Nie potrafię normalnie funkcjonować - westchnął Fettner.
- Ja też. I wiesz... dalej siejesz spustoszenie w moim sercu, zawracasz mi w głowie - powiedziałaś z pewnością w głosie, celowo omijając dwa słowa uważane przez ludzkość za najpiękniejsze - Ale to, co się działo między nami wcześniej buduje mur. Nie umiem wznieść z gruzów budowli, boję się, że znów się zawali. Nie potrafię wybaczyć. Przepraszam - mała łza przemierzyła przez Twój policzek.
- Nie przepraszaj, nie masz za co, ja to powinienem zrobić. Nie zasługuję na taką dobroć od Ciebie, na miłość tym bardziej - odrzekł.
- Manu... nie mów tak, proszę - powiedziałaś najciszej, jak tylko się da. Nie potrafiłaś się pogodzić ze swoją bezsilnością - Może skończmy z takimi smutnymi tematami. Gratuluję fantastycznych zawodów!
- Dziękuję - wyczułaś, że Manuel się uśmiechnął - Jak będę dalej osiągał takie dobre wyniki, to zobaczymy się już w Innsbrucku. Czekam na to.
- Cieszę się Twoimi sukcesami. Smutno mi z tym, że Cię nie ma blisko, dlatego niecierpliwie czekam na Innsbruck - wyszła z Twojej duszy kolejna porcja szczerości.
- Ja też. Lenny, mogę mieć pytanie? Obiecaj tylko, że na nie odpowiesz - usłyszałaś Jego strapiony głos.
- Obiecuję, mów - Twoja ciekawość w tym przypadku wydawała się niezmierzonymi wodami oceanu, która zdawały się zalać całą kulę ziemską.
- Jakie mam u Ciebie szanse? Czy w ogóle jakieś mam? - takiego pytania padającego z ust Manuela się nie spodziewałaś!

Przecież to on był tym facetem pewnym siebie, któremu podbicie mojego wrażliwego serca nie sprawiło problemu!

- Ech, Manuel... będę szczera - do Twojego serca wpłynęła odwaga - Wielkie, cholernie duże. Gdybym nie miała przed oczami Sylvii i Ciebie w łóżku, bylibyśmy już dawno razem, rozumiesz? Widzisz, co narobiłeś? Znów odzyskałam nadzieję - Twoje oczy zaszły mgłą od płaczu.
- Nadzieja nigdy nie umiera ostatnia, skarbie - szepnął kojąco Fettner - We mnie też nie umarła. Nigdy. Porozmawiamy w Innsbrucku?
- Porozmawiamy. Muszę kończyć, niedługo mam rehabilitację z Morgim. Miłego popołudnia - pożegnałaś się, pociągając nosem.
- Do zobaczenia, Lenny i życz Morgiemu zdrowia - rozłączył się. Rzuciłaś telefon na łóżko i dałaś upust swoim łzom.
- Musimy wy... Lenka, co się stało - w drzwiach ujrzałaś zatroskanego Morgensterna.
- Nic, Thomas, po prostu odważyłam się powiedzieć Manuelowi, że mi na nim zależy i to, co leżało mi na sercu. A i życzył Ci zdrowia - westchnęłaś głośno, co pomogło Ci się uspokoić.
- Podziękuję mu przy najbliższej okazji - zaśmiała się Poranna Gwiazda - I wiesz, najpierw pójdziemy na jakieś dobre ciastko,a dopiero potem na rehabilitację mojego palca. Może być?
- Pasuje - kąciki Twoich ust uniosły się ku górze.
Wychodząc z uśmiechem z pokoju spotkałaś jednak kogoś, kto zawalił Twoje życie. Kogoś, kto sprawił, że ostatnie pół roku było jedynym z najsmutniejszych okresów w Twoim życiu. Kogoś, kto z premedytacją zabrała Ci osobę, którą kochałaś najbardziej na świecie.
Sylvia. To była ona.
Thomas wyczuł Twój strach. Postanowił pomóc Ci w rozmowie z nią. Ale czy to rozmową można będzie nazwać?
- O, panna Lenka - prychnęła kpiąco.
- Odczep się od niej - syknął Morgi.
- Bo co? - zaśmiała się Schwarz.
- Bo jeżeli tego nie zrobisz, to świat się dowie o tym, co nawywijałaś, pracując z nami - odrzekł triumfalnie Austriak.
- Nie boję się Ciebie, mów, co chcesz. A Lenkę chciałam poinformować, że jestem w ciąży z Manuelem i będzie mój! - powiedziała Sylvia, pokazując zdjęcie USG.
- Czyżby? Data na zdjęciu USG jest, powiedzmy, nie bardzo aktualna. Poza tym ostatni raz spotkaliście się sześć miesięcy temu, więc powinnaś mieć ciążowy brzuch. A my nic nie widzimy - Morgenstern wskazał na datę na zdjęciu, a następnie na jej brzuch. Ty, mimo, że jej ciąża okazała się być fałszywą zagrywką, coraz bardziej bledłaś.
- Ja nie mogę być szczęśliwa, to i Ty nie będziesz, Diethart. Zobaczysz, zatruję Wam życie! - krzyknęła Sylvia i zdecydowanym krokiem odeszła.
Thomas tylko odprowadził ją wzrokiem, szybko zauważając, że z Tobą dzieje się coś niedobrego.
- Hej, Lenka... Już dobrze! Lena! Trenerze! - krzyknął, próbując Cię ocucić, jednak Ty byłaś blisko utraty przytomności.
Osuwając się na ziemię słyszałaś strapiony głos Morgensterna. Czułaś dotyk dwóch par rąk. Wyraźne było bicie serca osoby, która Cię trzymała. Z wielkim trudem uniosłaś głowę na moment, zauważając rozmazany obraz twarzy Alexandra Pointnera, który głaszcząc Ciebie po włosach szeptał
- Już dobrze, córeczko, pomoc już nadchodzi. Nigdy nie pozwolę Cię nikomu skrzywdzić, Sylvia nie tknie Cię palcem. Tylko tyle mogę Ci dać po dwudziestu pięciu latach.

Jak to córeczko? Jak to "po dwudziestu pięciu latach"?

________________________________________________
Podrzucam coś nowego, choć szkoła wyciska ze mnie siódme poty. Pocieszam się, że niedługo ferie i Igrzyska :)
Mam też do Was małe pytanie. Za jakiś czas skończy się ten kilkupart - chciałabym więc poznać Wasze zdanie na temat kolejnego opowiadania. Myślałam o dwóch możliwościach: historia młodego, słoweńskiego skoczka i zbuntowanej siostry polskiego zawodnika lub opowiadanie o niemieckim duecie skoczków.
Które z opowiadań chcielibyście zobaczyć jako pierwsze? Mam nadzieję, że kolejne też Wam się spodoba. Póki co - jest Fetti :)

niedziela, 5 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [3]

Spotkanie z Nim nie dawało Ci spokoju. Nawet w święta nie mogłaś przestać o Nim myśleć. Byłaś o niego zazdrosna, a jednocześnie nie chciałaś Mu wybaczyć wydarzeń sprzed kilku miesięcy.

Pies ogrodnika. Sama nie weźmie, drugiej nie da.

Znów obiecałaś sobie, że skupisz się na studiach z fizjoterapii. Ostatni rok, czekała praca magisterska. Chciałaś, by ona była o skokach narciarskich, dlatego poszukiwałaś stażu w Austriackim Związku Narciarskim.
Ale bardzo głęboko w sobie liczyłaś na spotkanie z Manuelem. Wbrew temu, co powiedziałaś w Twoim mieszkaniu chciałaś, by nigdy nie odchodził. Ale paradoksalnie wciąż nie byłaś gotowa na to, by w pełni mu przebaczyć. Nie mogłaś jednak powiedzieć, że go nie kochasz. Dobrze wiedziałaś, że to byłoby kłamstwo.

Ale zdrada cały czas siała spustoszenie w moim sercu.

Nagle usłyszałaś dźwięk telefonu.
- Witam, pani Lena Diethart? - zapytał głos - Jestem prezesem Austriackiego Związku Narciarskiego.
- Tak, to ja. Chodzi o mój staż? - chciałaś się upewnić. A więc jednak! A więc może się udało!
- Tak. Stwierdziliśmy, że Pani obecność w gronie najlepszych studentów jest najlepszą rekomendacją do otrzymania stażu. Chcielibyśmy teraz tylko ustalić szczegóły współpracy, najlepiej dziś. Dałaby Pani radę przyjechać, powiedzmy, za pół godziny? - pociągnął prezes?
- Oczywiście, będę za pół godziny - prezes chyba wyczuł Twój uśmiech.
- Dobrze, to czekamy na Panią - rozłączył się.
Skakałaś z radości. W końcu zaczęły się spełniać Twoje marzenia. Jeszcze większej radości dodawał fakt, że będziesz w bezpiecznych relacjach z Manuelem. Nie będziecie od siebie wymagać miłości, ale będziesz go codziennie widywać. I wciąż będziesz blisko niego.

Boję się miłości, boję się kochać, boję się przebaczyć. To straszne uczucie.

Ubrałaś się klasycznie, ale elegancko. Szybko wyszłaś z domu, nie mogąc się doczekać. Na miejscu byłaś już piętnaście minut wcześniej. W budynku Związku spotkałaś Jego. Czarne oczy lustrowały Cię od góry do dołu, a po ruchach klatki piersiowej widać było, jak bardzo Jego oddech jest nierównomierny.
- Lena, jak miło Cię widzieć - Manuel uśmiechnął się promiennie - Co tutaj robisz?
- Przyjechałam omówić szczegóły stażu - powiedziałaś nieśmiało.
- Czyli będziesz jeździć z nami na konkursy? -w jego głosie było słychać nadzieję.
- Skoro dostałam staż, to raczej będę - rzekłaś z lekkością.

O nie! Nici z naszych bezpiecznych relacji, jest bardziej uparty niż sądziłam.

- O, już Pani jest, pani Diethart. Zapraszam - Waszą krótką rozmowę przerwał prezes. Weszłaś do gabinetu, jednocześnie rzucając okiem na rozpromienioną twarz Fettnera mówiącego bezgłośne "kocham Cię".

Manuel jest gorszy od alkoholu. Bardziej zawraca w głowie, znów sprawia, że chcę żyć tylko nim...

- Proszę usiąść - głowa austriackiego narciarstwa wskazała miejsce.
Podziękowałaś z serdecznością, po czym usiadłaś.
- Będzie Pani na sto procent jeździć na zawody Pucharu Świata. Jestem zdania, że będzie to dla Pani najlepsze przyuczenie do zawodu. Pasuje Pani posada asystenta fizjoterapeuty? - skończył swoją krótką przemowę banalnym pytaniem, na które odpowiedź Leny była prosta.
- Tak. Zdecydowanie tak - taka praca bardzo Ci odpowiadała. Będziesz uczyć się od bardzo doświadczonej osoby, co powinno zaprocentować w przyszłości.
- Pozwoli Pani, że zaprowadzę Panią do sali konferencyjnej. Trzeba przecież poznać drużynę.
- Ja już wszystkich dosć dobrze znam - uśmiechnęłaś się krzywo.

Jednego nawet lepiej niż innych.

- Ale chciałbym, żeby dowiedzieli się o nowej osobie w teamie - odrzekł prezes.
Przestraszyłaś się nieco. Nie wiedziałaś, jak zareagują na fakt o tym, że będziesz ich doprowadzać do stanu używalności. Byłaś też pewna, że nie znali prawdziwego powodu Waszego rozstania.

To przecież Manuel, to honorowy facet, który dba o reputację.

Weszliście do sali. Pierwszą osobą, która rzuciła Ci się w oczy był Fettner. Jego rozanielona mina ku Twojemu zdziwieniu dodała Ci otuchy. 
W pierwszej kolejności przywitałaś się z trenerem Pointnerem, który ze szczerością przyznał, że przyda się im ktoś taki jak Ty. Chłopaki przyjęli Cię wyjątkowo ciepło. Nie znałaś tylko Thomasa Dietharta, który na wieść o tym samym nazwisku noszonym przez Ciebie potraktował Cię niemal jak siostrę.
- Jesteś coraz piękniejsza - skwitował Thomas Morgenstern.
- Dziękuję bardzo - uśmiechnęłaś się, jak każda kobieta lubiłaś, gdy ktoś Cię komplementuje - Ale chyba się zaczerwieniłam.
- No może troszeczkę - zaśmiał się Morgi, poklepując Cię po ramieniu - Ale naprawdę wspaniale wyglądasz.
Kątem oka widziałaś, jak Manuel z zazdrością mierzył wzrokiem Thomasa. Widać było, że zaraz zacznie parować ze złości.
- Oho, ktoś tu jest bardzo zazdrosny - zaśmiał się Gregor Schlierenzauer.
- Zamknij się - syknał Fettner, na co drużyna austriacka z trenerem na czele zareagowała śmiechem.
- Co ta miłość robi z człowiekiem - westchnął Diethart - Sądzę, że powinniśmy ich zostawić samych, mają sobie trochę do wyjaśnienia, z tego co widzę.
- Potwierdzam - uśmiechnął się Morgi - Niech wyjaśnią to, co mają do wyjaśnienia.
Manuel spojrzał na dwóch Thomasów ze zdziwieniem, ale i wdzięcznością. Trener zaś kiwnął porozumiewawczo głową i wszyscy wyszli z sali.
- Cholera jasna, Fettner! Musisz powodować takie sceny?! Może jeszcze pokłócisz się z Thomasem, bo powiedział mi komplement?! Przecież mogę stracić ten staż przez takie zdarzenia! - zaczęłaś
krzyczeć. Manuel jednak patrzył na Twoją wzburzoną twarz ze spokojem, przybliżając się do Ciebie.
- Lena, ja po prostu dalej Cię kocham i nie umiem żyć z myślą, że nie ma Cię blisko mnie, że jest to zimne miejsce na poduszce - zaczął.
- Ale jakoś o tej miłości nie myślałeś, lądując z tą zdzirą w łóżku - spojrzałaś mu głęboko w oczy, a łzy kapały na Twoje policzki.
- Dla mnie to przeszłość. Żałuję tego. Proszę, nie zwodź mnie - Manuel zaczął ocierać Twoje łzy kciukami.
- Kim Ty jesteś, do cholery, żeby mnie o to prosić? Kim? Zwodziłeś i oszukiwałeś, a teraz mnie prosisz? - zapytałaś ostro.

Lena, tracisz panowanie nad sobą. Oszalałaś. Najgorsze, że i z miłości i z nienawiści.

- Nikim, droga Leno. Ale wiem, że jeżeli bym nie walczył, to bym żałował. Tak jak ze skokami. Zwariowałbym - zbliżył się nosem do Twojego policzka i zaczął go delikatnie gładzisz.
- Ja już zwariowałam - szepnęłaś najciszej, jak tylko się da.
On w odpowiedzi pocałował Cię w koniuszek nosa.
-  Ej, gołąbeczki, kiedy wyjdziecie? Trochę nam się spieszy - krzyknął trener Pointer - Nie zaszło tam coś więcej?
- Nie, już wychodzimy trenerze - westchnął Manuel.
- Idiota z Ciebie - mruknęłaś cicho, ale z uśmiechem.
A on, w kolejnej odpowiedzi, cmoknął Cię w policzek.

Nie, on nie jest idiotą. Jest kochanym idiotą, więc mała różnica jest. A nie, zaraz! Miłości miało nie być! Znów zaczęła się gra.

Wychodząc z sali usłyszeliście głośne gwizdy kilkunastu osób, kadr na Turniej Czterech Skoczni i Puchar Kontynentalny.
- O, Kate i William wyszli - krzyknął Morgenstern.
- Angelina i Brad - dodał Poppinger.
- Lena i Manuel - przerwał trener - Dobra, Panowie, zbieramy się, mamy jeszcze parę szczegółów do omówienia. Ty Lenka, na chwilę zostań.
Cała drużyna się rozeszła, a Pointner wziął Ciebie na bok.
- Czy ja...? - zaczęłaś ze strachem.
- Nie, to nawet lepiej, że go znasz. Co ja mówię, znasz... jesteście razem. Widać, że za Tobą szaleje, więc sądzę, że Twoja obecność przełoży się na lepsze skoki. Ale wiesz, że on na razie będzie startował w Pucharze Kontynentalnym? - zapytał.
- Wiem, znam skład - uśmiechnęłaś się - Muszę też sprostować pewną rzecz. My nie jesteśmy razem. To wszystko faluje i spada - czułaś, jak niewidzialny kamień spada z Twojego serca.
- To tak wszystko wygląda. On coś Ci zrobił, prawda? Jeżeli tak, to ciężko w takich sytuacjach być niczym miłosierny Samarytanin, ale jeżeli do serca puka wielka miłość, to warto się dwa razy zastanowić - troskliwie objął Cię ramieniem - Powiedz, zrobił Ci coś?
- Zrobił - głośno westchnęłaś - To, co zazwyczaj robi większość, jeżeli chodzi o zło w związkach.
- Czyli zdrada. Widać, że walczy. Doceń to - puścił oczko, co sprawiło, że mimowolnie uniosłaś kąciki ust.
- Dziękuję, trenerze.. I przepraszam, nie powinnam zadręczać takimi bzdetami - spuściłaś głowę w dół.
- Ale dziecko, jakie bzdety. Wy, młodzi, jesteście czasem tacy nieokrzesani i niepewni, szczególnie w kwestiach uczuć. A w kwestiach uczuć czasem nie warto unosić się dumą. Chodź, jesteś nam teraz potrzebna. Wszystko się ułoży - uśmiechnął się trener.
- Musi - rzekłaś ostatnie słowo w rozmowie ze spokojem.
_______________________________________
Rozdział, który rozdziela wcześniejsze wydarzenia od przyszłych. W kolejnych partach pojawią się nowe fakty, także powinno (chyba) być ciekawie :)
Miłego czytania!


środa, 1 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [2]

Grudzień w Innsbrucku był śnieżny - zima nie rozpieszczała nikogo. To tylko sprzyjało rozwojowi świątecznego nastroju, który tak bardzo lubiłaś. Sześć miesięcy wcześniej było bardzo upalnie, choć to był dopiero początek lata. Wszyscy się wtedy cieszyli, dla Ciebie był to początek łez.
Mimo smutku i szarości życia - nieodłącznych towarzyszy Twojego życia od ostatnich wydarzeń, próbowałaś tworzyć pozory radości. 

Tworzyć pozory? Właśnie, pozory. Bajka, iluzja, sztuczność.

Moment tego oczekiwanego, chwilowego szczęścia nastąpił, gdy poczułaś zapach mandarynek wyłaniający się z Twojej ulubionej kawiarni i ujrzałaś biały puch padający z nieba na Twoje blond włosy. Takie małe rzeczy sprawiały, że odzyskiwałaś wiarę w świat i samą siebie.

Gdyby wszystko mogłoby być takie cudne, jak śnieg.

Weszłaś do kawiarni. Całe pomieszczenie pachniało mandarynkami, świerkiem i kawą. Niebo. Usiadłaś przy oknie, mając widok na zaśnieżone ulice i zabieganych ludzi. Zamówiłaś ukochaną latte. Zamoczyłaś usta w ciepłym płynie, zamykając oczy.

- Lena. Lenny - usłyszałaś głos. Tak bardzo znajomy. Ten, przez który cierpiałaś przez ostatnie pół roku. 

Wciąż tak samo kojący.

U Ciebie rozum jednak wziął górę. Wyszłaś bez słowa z kawiarni, uprzednio płacąc za niedopitą kawę, choć serce chciało się rzucić i pocałować jego aksamitne usta. On jednak podążył Twoim śladem, a Ty już nie miałaś siły na gonitwę i opieranie się.

Jego spojrzenie było wciąż tak troskliwe, ale pełne pewności.

- Lena. Tak bardzo się cieszę, że zastałem Cię w tej kawiarni - Manuel delikatnie chwycił Twoją twarz i kciukami zaczął rysować kółka na Twoich policzkach. Szybko się od niego odsunęłaś i spojrzałaś na niego z żalem.

Dlaczego on mi to robi? Dlaczego wraca?

- O co chodzi? - powiedziałaś z udawaną oschłością, ocierając małą łzę - Nigdy więcej tak mnie nie chwytaj. Już nie jestem Twoją narzeczoną, zapomniałeś?!
- Przepraszam - czuć było skruchę i smutek, a Ty szybko zaczęłaś żałować swojego cynizmu - Chciałem przyjść do Ciebie po resztę swoich rzeczy. Najlepiej jutro, ale to zależy od Ciebie - szybko przeszedł do sedna sprawy.
- Szybko o nich sobie przypomniałeś - prychnęłaś - No ale dobrze, możesz przyjść po nie jutro, nie chcę patrzeć na nie ani momentu dłużej. Tylko, że od 13 mnie nie ma.
- Wiesz, skoki, treningi, zawody, brakowało czasu, dopiero teraz mam go więcej. Będę o 11. To do zobaczenia, do jutra - odrzekł lekko i pocałował Cię przelotnie w policzek.
- Cześć - odruchowo dotknęłaś miejsca, w którym przed momentem gościły usta Twojej wielkiej, ale niespełnionej miłości.

Nie mam wątpliwości. Nadal go kocham.

W nocy nie mogłaś spać. Cały czas myślałaś o Waszym spotkaniu po ponad pół roku Jego nieobecności. Wstałaś o piątej nad ranem, nie kładąc już się wcale do łóżka. Postanowiłaś emocjonalnie przygotować się do spotkania z Nim.

Tylko dlaczego elementem przygotowania musiał być album na zdjęcia?

Oglądając Wasze wspólne zdjęcia obudziły się wspomnienia, te lepsze i te gorsze. Śmiałaś się i płakałaś na zmianę. Zamykając album, wcale nie zamknęłaś serca, nie uspokoiłaś się. Przeciwnie, coraz bardziej zaczęłaś się bać tego spotkania.

Godzina 10. Ubrałaś się, umalowałaś. Od dawna nie byłaś tak elegancka. Choć już nie byliście razem, wciąż chciałaś się mu podobać. Czy miało to sens? Dla Ciebie tak. Ale Ty wierzysz, ufasz? I choć stopień zaufania do ludzi u Ciebie jest sinusoidą, tak naprawdę nigdy nie zniknęło.

A wmawiam sobie, że go nie kocham.

Godzinę później usłyszałaś dzwonek do drzwi.
- Witaj - ujrzałaś pogodny uśmiech Fettnera - Proszę, to dla Ciebie - podał Ci Twoje ukochane, róże herbaciane.

Czyli wciąż pamięta...

Z lekkim i - o dziwo - szczerym uśmiechem zaprosiłaś go do środka. Manuel rozglądał się po mieszkaniu, jakby chcąc przekonać się, czy coś tu uległo zmianom.
- Wszystko wygląda tak samo - stwierdził, rzucając okiem na meble.
- A co się miało zmienić? - zapytałaś z przekąsem.
- Szczerze? Myślałem, że nie będą stały nasze zdjęcia - spuścił głowę, zaraz potem zmieniając temat - Ale cóż, chodźmy na strych. Przypuszczam, że tam są moje rzeczy - zaśmiał się.
- Masz dobre przypuszczenia, chodźmy.
Na strychu nie było za czysto. Rzeczy obrastały kurzem i wyglądały na znacznie starsze, niż były w rzeczywistości.
Zaprowadziłaś go do szafy, którą zamykałaś na klucz. Obok szafy stały narty.
- Tu są wszystkie Twoje rzeczy. Mam też płyty w salonie - powiedziałaś na płytkim oddechu.
- Dobrze. Lenny... pomogłabyś mi przenieść te rzeczy? - Manuel podrapał się po głowie.
- W sumie... czemu nie - odrzekłaś.
W tym momencie poczułaś, że możecie zostać dobrymi przyjaciółmi. Nić porozumienia została dalej i choć uczynił Ci tyle krzywd, jesteś gotowa na rozejm. Ale nie na miłość.

Nie za szybko ta gotowość na przyjaźń? Co tęsknota robi z człowiekiem...

Kartony nieśliście w ciszy. Zarówno Ty, jak i Fettner nie odzywaliście się do siebie. Nie była to jednak cisza z kategorii tych krępujących. Była to przyjemna cisza, której nic nie zaburzało. Cisza, która mówiła więcej, niż potok słów.
Pozostały jeszcze płyty. Należały one do grupy Jego ulubionych składanek.
- Myślałam, że te płyty bardziej lubisz - rzekłaś pół żartem, pół serio.
- Brakowało mi ich, podobnie jak Ciebie - odpowiedział nieco zaniżonym głosem Manuel.
- Manu, przestań, nas nie ma i to na... - nie dane było Ci skończyć myśli.
- Tak, wiem, na moje życzenie - westchnął skoczek.
Potknęłaś się o stosik płyt stojących na podłodze - czasami przez zamyślenie byłaś naprawdę ciamajdowata. 
Na szczęście Manuel Cię złapał. Wasze twarze znalazły się bardzo niebezpiecznie blisko siebie.

Alarm! Chyba zaraz się na niego rzucę, ale nie z pazurami. Na jego usta.

To, o czym myślałaś Ty, zaczął realizować On. Zaczął zbliżać swoje wargi do Twoich. Przez ułamki sekund próbowałaś postawić upór, jednak jego usta napierały coraz bardziej. W momencie Wasze języki zaczęły razem tańczyć w jednym tempie.

Jestem głupia. Najpierw nie wybaczam, a potem całuję. To nie miało prawa się stać!

- Tak bardzo tęskniłem za Tobą. Tak bardzo chcę Twojej bliskości - wyszeptał do ucha Fettner pomiędzy pocałunkami. Uśmiechnął się, gdy usłyszał Twoje ciche westchnienie. 
Czułaś jednak, że nie powinnaś.
- Manu - Twoje oczy zaszkliły się od łez - Manu, nie chcę znów cierpieć. Wyjdź, proszę. 
- Będzie jak chcesz - szepnął z żalem - Ale pamiętaj, że kocham Cię i będę czekał.
- Przepraszam, tak bardzo nie umiem wybaczyć zdrady - złożyłaś pocałunek na jego wargach, na pożegnanie.
On wziął swoje rzeczy, powiedział ciche "do zobaczenia" i wyszedł.
- Cholera jasna! - po chwili głośno krzyknęłaś i siadając na schodach dałaś upust swoim emocjom, przypominając sobie własne słowa wypowiedziane pod kawiarnią. Przecież on nigdy więcej miał Cię nie dotknąć.

Czemu znów muszę to przeżywać jeszcze raz? Czemu on po raz kolejny zawraca mi w głowie. Nie dość, że jestem ciamajdą, to do tego naiwna, bo myślałam, że poradzę sobie z naszym rozstaniem.

"Przychodzę, by Cię spotkać, powiedzieć, że jest mi przykro 
Nie wiesz, jak urocza jesteś
Musiałem Cię znaleźć, powiedzieć Ci, że Cię potrzebuję

I powiedzieć, że dla mnie jesteś wyjątkowa"
_____________________________________
Coś takiego na Nowy Rok, mam nadzieję, że dla Was i dla mnie będzie lepszy od 2013, pełen uśmiechu i spełnionych marzeń. :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.