wtorek, 21 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [7]

Wszystko skończyło się dobrze, choć na tym szczęściu była jedna plama.
Zachowanie Twojej mamy.
Już nie chodziło o to, że chciała Cię zabić.  Już nie chodziło o to, że na początku Cię nienawidziła.
Chodziło o to, że uciekła po szczeniacku, jak tchórz. Zawsze była dla Ciebie wzorem we wszystkim. To ona imponowała Ci swoją samodzielnością, wytrwałością. Choć widziałaś jej wady, nie przeszkadzały Ci one, bo ją kochałaś. A teraz ona przegrała właśnie sama ze sobą, ze wspomnieniami. Przegrała z Tobą, nieświadoma tego.
Płakałaś długo. Ciężko jest przeczytać z listu "chciałam ją zabić", "nienawidziłam jej". Przez pewien czas nawet byłaś wściekła na Manuela za to, że pokazał Ci te wykreślone litery, w których krył się ból, żal i zagubienie. Próbowałaś ją usprawiedliwiać, dziwiąc się, że Ci nie wychodzi. Nie potrafiłaś się pogodzić z tym, że nijak się nie da wytłumaczyć jej zachowania.
Stałaś przed lustrem w pięknej, białej sukience. Za kilka godzin miałaś zostać panią Fettner. Manuel oświadczył Ci się już po wyjściu ze szpitala i starał się załatwić szybko formalności związane ze ślubem, na razie cywilnym. Odnalazłaś swoją matkę w Szwajcarii, dzięki Simonowi Ammannowi. Niemały udział w jej odznalezieniu miał Morgi, który emocjonalnie zaangażował się w szukanie numeru, adresu. Czegokolwiek o niej. Nie rozmawiałaś z nią. Napisała do Ciebie tylko krótki list.
Usłyszałaś pukanie do drzwi. Była to Kristina, Twoja świadkowa. Ona i Thomas wrócili do siebie, w końcu miłość jest cierpliwa, łaskawa i nie unosi się pychą. Zdążyłaś się o tym przekonać.
- Już przyniosłam spinkę, przymierzymy - uśmiechnęła się szeroko, mając w dłoni spinkę w kształcie kwiata, którą po chwili wpięła Ci we włosy - Pięknie wyglądasz, spójrz.
Spojrzałaś przez chwilę w lusterko, po czym nieśmiało opuściłaś wzrok, który wbiłaś w podłogę.
- Kris... myślisz, że ona przyjedzie? - zapytałaś niepewnie.
- Mam przeczucie, że przyjedzie. Musi, w końcu to ślub jej jedynej córki. Nie martw się na zapas. Powinnaś się cieszyć, to Twój wielki dzień.
- Nie wiem... Nie rozumiem, jak mogła. Ale dobrze, to najpiękniejszy dzień w moim życiu - na Twojej twarzy pojawił się dość szczery uśmiech.
- Choć, już pora - Kristina lekko chwyciła Twoją dłoń.

W urzędzie stanu cywilnego było sporo osób - przyjaciele ze skoczni, rodzina... nie było jednak tej osoby, której najbardziej wyczekiwałaś.
- Kochanie, wszystko w porządku? - zapytał Twój zmartwiony narzeczony.
- Nie ma jej... - szepnęłaś.
- Musi przyjść. Nie może Cię zawieść - Fettner cmoknął Cię w czoło.
- Mam nadzieję - westchnęłaś głośno.
Wszystko działo się bardzo szybko. Przysięga sprawiła, że w Twoich oczach.rozbłysły łzy, które jednak były pełne szczęścia. Wiedziałaś, że dokonałaś najlepszego możliwego wyboru, że swoje życie będziesz dzielić z osobą, która mimo swojego nieokiełznanego charakteru bardzo Cię kocha i liczy się z Twoim zdaniem.
Ale ona tego nie widziała. Jej nie było. Pojawiła się dopiero, gdy było już po wszystkim.
- Dzień dobry, przepraszam - zawołała z marszu.
- Nie uważasz, że zbyt często przepraszasz i zawodzisz własną córkę? - syknął Alex.
- Spokojniej, tato - delikatnie chwyciłaś jego ramię - Mamo... liczyłam na Ciebie. Liczyłam, że będziesz w dniu, który zmieni moje życie. Szkoda, że to był moment, w którym mój autorytet zmienił się we wrak - przez Twoie struny głosowe przeszły bardzo ostre słowa. Takie słowa na ogół ranią. Prawda rani.
- Lena, to nie tak - powiedziała Twoja matka.
- A jak? Zawsze byłam dla Ciebie balastem, tylko czekałaś, aż uda się mi poznać tatę. A te bajeczne słówka z listu, to że mówiłaś, jak mnie kochasz? Puste słowa! Teraz siedzisz w tym Twoim Davos, z jakimś Gregorkiem, o którym bym się pewnie nie dowiedziała, gdyby nie Simon z Thomasem. Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to wyjedź, ale nigdy mnie nie zobaczysz. Nadal nie rozumiem, jak... Jakim cudem zmieniłaś się tak bardzo? Nigdy taka nie byłaś. Ale cóż, pewnie udawałaś - powiedziałaś to, co ciążyło na Twojej duszy i umyśle po jej.ucieczce. Słowa mają moc. Ogromną. Sprawiały Ci jeszcze większy ból.
- Muszę uciec od przeszłości, od Ciebie, chcę nadrobić stracony czas... przepraszam. Bądź szczęśliwa - Lilith równie szybko zniknęła, jak się pojawiła.
- Jak ona może być tak nieodpowiedzialna? - szepnęłaś sama do siebie.
Manuel wtulił Twoje wątłe ciało w swój tors, jakby chcąc zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

Wesele odbyło się, mimo tego zdarzenia.  Byłaś wdzięczna gościom, że nie wypytywali o jej zachowanie, o ten incydent. Niewtajemniczeni wiedzieli jedynie to, że Lilith uciekła i to wystarczyło.
Zbliżał się ostatni taniec tej nocy. Trafiłaś w ramiona Twojego męża, który kołysał Cię w rytm grającej muzyki.
- Manu, obiecasz mi coś? - zapytałaś.
- Wszystko dla Ciebie, kotek - szepnął Ci do ucha.
- Obiecaj mi, że nie pozwolisz mi płakać, że będziemy szczęśliwi, że to koniec złego.Obiecaj - poprosiłaś
- Nie pozwolę Ci płakać, będziemy szczęśliwi, wszystko będzie dobrze. Obiecuję, kochanie - na potwierdzenie swoich słów wpił się w Twoje usta. Słychać było gromkie "Gorzko, gorzko" gości.

Wtedy po raz kolejny przekonałaś się, że słowa mają wielką moc. Uśmiechnęłaś się na wspomnienie tamtej chwili, chwili, która była dla Ciebie zapewnieniem o jego miłości.
- Już jestem! - zawołał radośnie Twój mąż, obdarowując całusem w usta Ciebie i muskając wargami czoło Waszej córeczki, Luny. Usiadł obok Was na kanapie i objął ręką.
- Kochanie, dziękuję - powiedziałaś cicho.
- Za co? - uśmiechnął się Manuel.
- Za to, że jesteś, że Was mam. Bardzo Was kocham. Nie pozwalacie mi płakać, jesteśmy szczęśliwi - wyznałaś.
Nie miałaś kontaktu z matką. Nie czułaś jej obecności. Ale masz kochającego tatę, wspaniałego męża i cudowną córkę. Masz rodzinę, która jest dla Ciebie całym światem. Tylko to się liczyło.
- Mówiłem skarbie, że wszystko będzie dobrze. Też Was bardzo kocham. Tak bardzo bardzo - zaśmiał się Twój ukochany.
Czuliście, że szczęściem będziecie się cieszyć długo. Bo mieliście siebie.
_____________________________________
Halo!
Mam nadzieję, że do końca o mnie nie zapomnieliście. To już koniec historii Leny i Manuela. Smutno mi trochę się rozstawać z nimi, ale niedługo pojawi się początek Ciepło/Zimno z Peterem Prevcem i pewną niepokorną, ale wrażliwą dziewczyną w roli głównej. Tym razem naprawdę niedługo, bo ferie za pasem! Wierzę, że dalej będziecie ze mną!

2 komentarze:

  1. Jeju. Wow. Nie wiem nawet co napisać. Ślub? No, no. Manu się pośpieszył. Morgi i Kristina się zeszli? Kolejne wow. No ale ta matka, która pojawiła się na tym ślubie.. Dziwnie to wyszło. Ona potrafi chyba tylko uciekać..
    Pozdrawiam :*

    http://done-with-the-wind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego przegapiłam ten rozdział. No, ale skończyło się dobrze i to jest najważniejsze :) Mam straszną słabość do Manuela. No i fajnie, że Morgi i Kristina się zeszli. Zachowanie matki było nieco dziwne. Dobrze, że Lena wszystko jej wygarnęła.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń