środa, 1 stycznia 2014

"It's such a shame for us to part" [2]

Grudzień w Innsbrucku był śnieżny - zima nie rozpieszczała nikogo. To tylko sprzyjało rozwojowi świątecznego nastroju, który tak bardzo lubiłaś. Sześć miesięcy wcześniej było bardzo upalnie, choć to był dopiero początek lata. Wszyscy się wtedy cieszyli, dla Ciebie był to początek łez.
Mimo smutku i szarości życia - nieodłącznych towarzyszy Twojego życia od ostatnich wydarzeń, próbowałaś tworzyć pozory radości. 

Tworzyć pozory? Właśnie, pozory. Bajka, iluzja, sztuczność.

Moment tego oczekiwanego, chwilowego szczęścia nastąpił, gdy poczułaś zapach mandarynek wyłaniający się z Twojej ulubionej kawiarni i ujrzałaś biały puch padający z nieba na Twoje blond włosy. Takie małe rzeczy sprawiały, że odzyskiwałaś wiarę w świat i samą siebie.

Gdyby wszystko mogłoby być takie cudne, jak śnieg.

Weszłaś do kawiarni. Całe pomieszczenie pachniało mandarynkami, świerkiem i kawą. Niebo. Usiadłaś przy oknie, mając widok na zaśnieżone ulice i zabieganych ludzi. Zamówiłaś ukochaną latte. Zamoczyłaś usta w ciepłym płynie, zamykając oczy.

- Lena. Lenny - usłyszałaś głos. Tak bardzo znajomy. Ten, przez który cierpiałaś przez ostatnie pół roku. 

Wciąż tak samo kojący.

U Ciebie rozum jednak wziął górę. Wyszłaś bez słowa z kawiarni, uprzednio płacąc za niedopitą kawę, choć serce chciało się rzucić i pocałować jego aksamitne usta. On jednak podążył Twoim śladem, a Ty już nie miałaś siły na gonitwę i opieranie się.

Jego spojrzenie było wciąż tak troskliwe, ale pełne pewności.

- Lena. Tak bardzo się cieszę, że zastałem Cię w tej kawiarni - Manuel delikatnie chwycił Twoją twarz i kciukami zaczął rysować kółka na Twoich policzkach. Szybko się od niego odsunęłaś i spojrzałaś na niego z żalem.

Dlaczego on mi to robi? Dlaczego wraca?

- O co chodzi? - powiedziałaś z udawaną oschłością, ocierając małą łzę - Nigdy więcej tak mnie nie chwytaj. Już nie jestem Twoją narzeczoną, zapomniałeś?!
- Przepraszam - czuć było skruchę i smutek, a Ty szybko zaczęłaś żałować swojego cynizmu - Chciałem przyjść do Ciebie po resztę swoich rzeczy. Najlepiej jutro, ale to zależy od Ciebie - szybko przeszedł do sedna sprawy.
- Szybko o nich sobie przypomniałeś - prychnęłaś - No ale dobrze, możesz przyjść po nie jutro, nie chcę patrzeć na nie ani momentu dłużej. Tylko, że od 13 mnie nie ma.
- Wiesz, skoki, treningi, zawody, brakowało czasu, dopiero teraz mam go więcej. Będę o 11. To do zobaczenia, do jutra - odrzekł lekko i pocałował Cię przelotnie w policzek.
- Cześć - odruchowo dotknęłaś miejsca, w którym przed momentem gościły usta Twojej wielkiej, ale niespełnionej miłości.

Nie mam wątpliwości. Nadal go kocham.

W nocy nie mogłaś spać. Cały czas myślałaś o Waszym spotkaniu po ponad pół roku Jego nieobecności. Wstałaś o piątej nad ranem, nie kładąc już się wcale do łóżka. Postanowiłaś emocjonalnie przygotować się do spotkania z Nim.

Tylko dlaczego elementem przygotowania musiał być album na zdjęcia?

Oglądając Wasze wspólne zdjęcia obudziły się wspomnienia, te lepsze i te gorsze. Śmiałaś się i płakałaś na zmianę. Zamykając album, wcale nie zamknęłaś serca, nie uspokoiłaś się. Przeciwnie, coraz bardziej zaczęłaś się bać tego spotkania.

Godzina 10. Ubrałaś się, umalowałaś. Od dawna nie byłaś tak elegancka. Choć już nie byliście razem, wciąż chciałaś się mu podobać. Czy miało to sens? Dla Ciebie tak. Ale Ty wierzysz, ufasz? I choć stopień zaufania do ludzi u Ciebie jest sinusoidą, tak naprawdę nigdy nie zniknęło.

A wmawiam sobie, że go nie kocham.

Godzinę później usłyszałaś dzwonek do drzwi.
- Witaj - ujrzałaś pogodny uśmiech Fettnera - Proszę, to dla Ciebie - podał Ci Twoje ukochane, róże herbaciane.

Czyli wciąż pamięta...

Z lekkim i - o dziwo - szczerym uśmiechem zaprosiłaś go do środka. Manuel rozglądał się po mieszkaniu, jakby chcąc przekonać się, czy coś tu uległo zmianom.
- Wszystko wygląda tak samo - stwierdził, rzucając okiem na meble.
- A co się miało zmienić? - zapytałaś z przekąsem.
- Szczerze? Myślałem, że nie będą stały nasze zdjęcia - spuścił głowę, zaraz potem zmieniając temat - Ale cóż, chodźmy na strych. Przypuszczam, że tam są moje rzeczy - zaśmiał się.
- Masz dobre przypuszczenia, chodźmy.
Na strychu nie było za czysto. Rzeczy obrastały kurzem i wyglądały na znacznie starsze, niż były w rzeczywistości.
Zaprowadziłaś go do szafy, którą zamykałaś na klucz. Obok szafy stały narty.
- Tu są wszystkie Twoje rzeczy. Mam też płyty w salonie - powiedziałaś na płytkim oddechu.
- Dobrze. Lenny... pomogłabyś mi przenieść te rzeczy? - Manuel podrapał się po głowie.
- W sumie... czemu nie - odrzekłaś.
W tym momencie poczułaś, że możecie zostać dobrymi przyjaciółmi. Nić porozumienia została dalej i choć uczynił Ci tyle krzywd, jesteś gotowa na rozejm. Ale nie na miłość.

Nie za szybko ta gotowość na przyjaźń? Co tęsknota robi z człowiekiem...

Kartony nieśliście w ciszy. Zarówno Ty, jak i Fettner nie odzywaliście się do siebie. Nie była to jednak cisza z kategorii tych krępujących. Była to przyjemna cisza, której nic nie zaburzało. Cisza, która mówiła więcej, niż potok słów.
Pozostały jeszcze płyty. Należały one do grupy Jego ulubionych składanek.
- Myślałam, że te płyty bardziej lubisz - rzekłaś pół żartem, pół serio.
- Brakowało mi ich, podobnie jak Ciebie - odpowiedział nieco zaniżonym głosem Manuel.
- Manu, przestań, nas nie ma i to na... - nie dane było Ci skończyć myśli.
- Tak, wiem, na moje życzenie - westchnął skoczek.
Potknęłaś się o stosik płyt stojących na podłodze - czasami przez zamyślenie byłaś naprawdę ciamajdowata. 
Na szczęście Manuel Cię złapał. Wasze twarze znalazły się bardzo niebezpiecznie blisko siebie.

Alarm! Chyba zaraz się na niego rzucę, ale nie z pazurami. Na jego usta.

To, o czym myślałaś Ty, zaczął realizować On. Zaczął zbliżać swoje wargi do Twoich. Przez ułamki sekund próbowałaś postawić upór, jednak jego usta napierały coraz bardziej. W momencie Wasze języki zaczęły razem tańczyć w jednym tempie.

Jestem głupia. Najpierw nie wybaczam, a potem całuję. To nie miało prawa się stać!

- Tak bardzo tęskniłem za Tobą. Tak bardzo chcę Twojej bliskości - wyszeptał do ucha Fettner pomiędzy pocałunkami. Uśmiechnął się, gdy usłyszał Twoje ciche westchnienie. 
Czułaś jednak, że nie powinnaś.
- Manu - Twoje oczy zaszkliły się od łez - Manu, nie chcę znów cierpieć. Wyjdź, proszę. 
- Będzie jak chcesz - szepnął z żalem - Ale pamiętaj, że kocham Cię i będę czekał.
- Przepraszam, tak bardzo nie umiem wybaczyć zdrady - złożyłaś pocałunek na jego wargach, na pożegnanie.
On wziął swoje rzeczy, powiedział ciche "do zobaczenia" i wyszedł.
- Cholera jasna! - po chwili głośno krzyknęłaś i siadając na schodach dałaś upust swoim emocjom, przypominając sobie własne słowa wypowiedziane pod kawiarnią. Przecież on nigdy więcej miał Cię nie dotknąć.

Czemu znów muszę to przeżywać jeszcze raz? Czemu on po raz kolejny zawraca mi w głowie. Nie dość, że jestem ciamajdą, to do tego naiwna, bo myślałam, że poradzę sobie z naszym rozstaniem.

"Przychodzę, by Cię spotkać, powiedzieć, że jest mi przykro 
Nie wiesz, jak urocza jesteś
Musiałem Cię znaleźć, powiedzieć Ci, że Cię potrzebuję

I powiedzieć, że dla mnie jesteś wyjątkowa"
_____________________________________
Coś takiego na Nowy Rok, mam nadzieję, że dla Was i dla mnie będzie lepszy od 2013, pełen uśmiechu i spełnionych marzeń. :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.


7 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem :) Też chciałabym takiego Fettnera z bukietem herbacianych róż, mmmm... miodzio :) Lena to moje ulubione imię, więc cieszę się, że Twoja bohaterka je nosi. Będzie mi się tym przyjemniej czytało, choć i tak już jest bardzo fajnie, bo Twój styl pisania niezmiernie do mnie przemawia :) Wiedz, że zyskałaś wierną czytelniczkę. Życzę dużo weny :)

    http://nie--opuszczaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, też wielbię róże herbaciane i też miło by mi było, gdyby taki Manuel stanął i mi je podarował.
      Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i również życzę dużo pomysłów. Opowiadanie na pewno odwiedzę! :))

      Usuń
  2. Bardzo, bardzo mi się podoba! Nie wyobrażam sobie zdrady Manuela, chyba za bardzo go wyidealizowałam. Ale Twoje opowiadanie jest świetne, podoba mi się jak piszesz. Liczę na to, że to będzie miało więcej części :) Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    be-my-lover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy jest idealny :D
      Co do części opowiadania - nie zostało do końca dużo części, co nie znaczy, że opowiadanie się szybko skończy. :) Poza tym - mam jeszcze w planach inne fajne rzeczy, które jeszcze się tu pojawią, ale na razie i na ten czas będzie witał Manuel :)
      Chętnie wpadnę!

      Usuń
  3. Ojej! To było cudowne, serio.
    Manuel mimo wszystko postąpił źle, zdradzając główną bohaterkę, no ale każdy popełnia błąd... I ten błąd powinien być niewybaczalny, ale ona za bardzo go kocha, co można było zauważyć, gdy się całowali.
    Zaskoczył ją również tymi kwiatami, bo nadal pamiętał. I chyba dalej ją kocha :)
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie i cieszę się, że Ci się podoba, postaram się dalej nie zawieść :*

      Usuń
  4. Hej,
    trafiłam tutaj przez blog skoczkowej i jestem jej za to wdzięczna. Rzadko się spotyka narrację drugoosobową, która jest napisana dobrze i która pasuje. Tutaj pasuje idealnie. Czyta się z przyjemnością. Z pewnością wrócę.

    OdpowiedzUsuń